Autor: Czytelnik Portalu Pedagogika Specjalna
Opublikowano: 23 października 2019 roku.
„Bajka o samotnym Księżycu” to poetycka opowieść o samotności, przyjaźni
i sile marzeń. To historia, która ma wiele wątków – nieszczęśliwy z samotności Księżyc świeci smutnym światłem, co zauważa wrażliwy żeglarz o sercu skorym do pomocy i postanawia coś z tym faktem zrobić. Prosi o pomoc przyjaciół, tymczasem niespodziewanie pomaga ktoś równie samotny, jak Księżyc. Dobroć zostaje wynagrodzona, marzenia spełnione, a świat staje się piękniejszy. Czy nie o to w życiu chodzi, by zostawiać świat lepszym, niż go się zastało? Bajka daje nadzieję, a nadzieja, nawet w najtrudniejszych chwilach, potrafi nieść do celu, nawet jeśli jest on bardzo daleko.
Bajka o samotnym księżycu
Dawno, dawno temu, gdy morze dopiero uczyło się szumieć i falować, a ludzie budować łodzie i statki, by po nim pływać, Słońce i Księżyc przypatrywały się temu z góry.
Słońce się cieszyło – ogrzewało żeglarzy i morze swoimi promieniami, oświetlało wodę tak, że mieniła się raz na niebiesko, raz na szmaragdowo, raz na granatowo, a czasami na szaro. Zmieniało swoim ciepłem pluszczące fale w małe obłoczki i suszyło żagle łodzi.
A Księżyc był zazdrosny. Kiedy Słońce chowało się za horyzont i nastawała noc, Księżyc wpływał na niebo, patrzył zimno w dół, a na jego blade oblicze nie wpływał najmniejszy nawet uśmiech. Żeglarze patrzyli na białą twarz Księżyca z pewnym niepokojem.
Zachwycali się srebrną poświatą, jaką rzucał na wodę, śpiewali wieczorne pieśni o tym, że jest ich towarzyszem podczas nocnych wacht i że w jego świetle morze jest niczym zaczarowane, lecz na Księżycu nie robiło to żadnego wrażenia. Świecił blado i milczał.
Żeglarze chowali więc pod pokładem swoje drumle i gitary, klarowali pokład i smutni szli spać, a na wachcie zostawał tylko jeden z nich, który pełnił straż, póki Księżyc nie zasnął i nie wstał dzień, a z nim radosne Słońce. Pewnej nocy, gdy umilkły żeglarskie pieśni i wszyscy zasnęli, nawet ryby w oceanie, zrobiło się cicho, bardzo cicho. Żeglarz, który czuwał na statku, poczuł się bardzo samotny.
– Dlaczego właściwie pełnię tę wachtę sam? – zastanawiał się w kompletnej ciszy – Dlaczego sam jedyny opiekuję się statkiem, podczas gdy wszyscy moi towarzysze śpią? Gdyby choć jeden z nich dotrzymał mi towarzystwa, czułbym się dużo lepiej – pomyślał, westchnął i spojrzał w bladą twarz Księżyca.
Powiała nocna bryza, zupełnie tak, jakby Księżyc też westchnął, żeglarz nasunął głębiej kapelusz, wtulił się w kołnierz swojego sztormiaka i nagle zrozumiał – zrozumiał, dlaczego Księżyc jest smutny, blady i zimny. Księżyc był samotny!
– To prawda – pomyślał Żeglarz – za dnia Słońce ma nas wszystkich, ma ptaki na niebie i ryby pluskające w oceanie, ma kolory drzew i kwiatów, ale gdy zapada noc, przyroda zamiera, zasypia i na pustym niebie świeci tylko on, a na pokładzie czuwa tylko jeden z nas.
A ponieważ był to nie tylko mądry i wrażliwy Żeglarz, ale również dzielny i zaradny, postawił żagle, chwycił koło sterowe i obrał kurs na Wyspę Fok, bowiem zaświtał mu w głowie znakomity pomysł.
Kiedy przypłynął na wyspę, był różowy poranek i foki dopiero budziły się ze snu. Ześlizgiwały się ze skał, polowały na śledzie i sardynki, karmiły nimi swoje małe, ale gdy zobaczyły statek, wypłynęły mu na powitanie i otoczyły kadłub ze wszystkich stron.
– Witajcie, siostry Foki – przywitał je Żeglarz i opowiedział im o swoich nocnych obserwacjach i przemyśleniach. Opowieści wysłuchała także cała załoga, która właśnie zbudziła się ze snu i ziewając przecierała oczy ze zdumienia, co robi w zupełnie innej części oceanu. Kapitan statku pochwalił Żeglarza za dobre serce i doskonały pomysł, po czym rozpoczęto naradę z fokami, kto dotrzyma towarzystwa samotnemu Księżycowi.
– Same nic nie poradzimy – powiedziały Foki – ale porozmawiamy z rybami, one przecież nie śpią w nocy, bo nie mają powiek, może zgodzą się czuwać razem z Księżycem? Poczekajcie tu na nas – postanowiły i dały nura w głębokie fale oceanu. Wypłynęły dopiero wieczorem, gdy słońce schowało się do oceanu, a na niebie znów zajaśniał smutny Księżyc.
– Nie mamy dobrych wieści – oznajmiły smutno Foki – ryby nie chciały z nami rozmawiać. Pływały tylko obojętne, jedna z dala od drugiej, nieme i zupełnie nieczułe na los Księżyca.
– My nie możemy wam pomóc, całe dnie polujemy i karmimy nasze małe, wieczorami jesteśmy zmęczone, zasypiamy – dodała inna Foka i wszystkie wyczołgały się na skały, by udać się na spoczynek.
Wtedy w wodzie zapanowało wielkie poruszenie.
W oceanie mieszkał Wieloryb, wielki, największy z tych, jakie żyją na świecie. Nie miał on żadnego towarzysza, który byłby tak wielki i potężny, jak on, z kim mógłby pływać i spędzać czas. Usłyszał on od ryb opowieść fok i jego wielkie wielorybie serce zalała fala współczucia. Doskonale przecież rozumiał samotność Księżyca. Poruszył swe ogromne cielsko, ogonem z dna morskiego zagarnął muszelki i z całej siły wypchnął je z wody, aż poleciały wysoko, wysoko do góry i rozprysnęły się po całym niebie, zamieniając się w gwiazdy.
Księżyc od razu poweselał, momentalnie się rozpromienił! Ozłocił się, zbliżył do oceanu i zapanowała ciepła, perłowa noc.
Nikt nie spał, żeglarze wyjęli swoje drumle i gitary, w niebo popłynęły najpiękniejsze pieśni. Gwiazdy migotały swym blaskiem, a Księżyc promieniał uszczęśliwiony.
Od tej pory nigdy już nie był sam, zawsze miał przy sobie swoje towarzyszki gwiazdy. Z wdzięczności za pomoc nauczył gwiazdy nawigacji i od tej pory to one wskazują żeglarzom drogę.
Noc zapada, czas na sen,
z wolna w morzu gaśnie dzień.
Gwiazdo perłowa, wskaż drogę poprzez noc,
prowadź mą łódź, męstwa daj mi moc.
Niech ma dusza zawsze lśni,
daj wrażliwe serce mi,
bym na swej drodze pomocą dla innych był,
dobro siał po kres mych dni.
Wieść o wspaniałomyślnym czynie Wieloryba obiegła cały ocean. Dobiegła nawet do dalekich stron, gdzie przy ogromnej rafie żyła samotnie olbrzymia Wielorybica. Z podziwu dla czynu Wieloryba, wydała okrzyk zachwytu. On to usłyszał i wypłynęli sobie na spotkanie…
Autor: Barbara Stefańska – Pedagog specjalny – Czytelniczka Portalu